Ilustrowany kurs pływania cz. 2[kraul na wznak] - pomocne

Ilustrowany kurs pływania cz. 2[styl klasyczny] - pomocne

Mowa i sekrety jej ciała

 Chcesz w niej czytać jak w otwartej księdze? Oto klucz do jej subtelnego kodu. Zdobądź go i naucz się rozpoznawać sygnały, które zdradzą Ci, co ona czuje, o czym myśli i czego pragnie.
Źrenice 

Jeżeli kobieta odczuwa podniecenie (nie tylko seksualne), jej źrenice rozszerzają się. Dzieje się tak, ponieważ jej ciało przygotowuje się, żeby zobaczyć więcej tego, co ją ekscytuje, więc umysł nakazuje tęczówkom przepuszczenie większej ilości światła. Działa to zresztą w drugą stronę - badania pokazują, że kobiety o większych źrenicach są dla mężczyzn bardziej atrakcyjne.

Umysł 

Jeżeli chcesz ją wprowadzić w imprezowy nastrój, zamiast poić ją alkoholem (no, jeden lub dwa drinki nie zaszkodzą) włącz muzykę. Badania pokazują, że muzyka o szybkim tempie powoduje, że kobieta staje się bardziej towarzyska i wyluzowana.

Nos 

Zmysł zapachu kobiety jest rano najbardziej wyostrzony ze wszystkich zmysłów. Potraktuj to jako kolejny powód do wzięcia prysznica. Jest to także najlepszy moment, abyś jej zaimponował swoimi talentami kulinarnymi. Przecież 90% smaku to tak naprawdę zapach. Podaj jej do łóżka grzanki z rozgrzanymi plasterkami banana, bo - zgodnie z przeprowadzonymi badaniami - ma aromat powodujący napływ krwi do naczyń pochwy.

Łono


No dobrze, na tyle dużo wiesz już o cyklu menstruacyjnym swojej partnerki, że orientujesz się, kiedy dla własnego dobra powinieneś zostawić ją w spokoju. Teraz do swojego arsenału wiedzy dodaj jeszcze to: dwa tygodnie po rozpoczęciu miesiączki, ona będzie najbardziej chętna do seksu - ochota na seks jest u kobiety największa podczas owulacji. Warto jednak, abyś pamiętał, drogi zdobywco, że wtedy jest największa szansa na to, że zajdzie w ciążę.

Rzęsy 

Zatrzymaj na sobie jej wzrok przez minutę lub coś koło tego. Jeśli będzie mrugać częściej niż zwykle (norma to około 15 razy na minutę), to jest duża szansa, że bierze tabletki antykoncepcyjne. Kobiety, które stosują taką metodę zapobiegania ciąży, mrugają o 32% częściej niż te, które nie przyjmują tabletek. Co to dla Ciebie oznacza (pomijamy rzeczy oczywiste)? Ponieważ zgodnie z badaniami wahania hormonów u kobiet, które stosują antykoncepcję hormonalną, są mniejsze, pociągają je bardziej mężczyźni o ostrych rysach twarzy - zgrywaj twardziela i rób groźne miny.
 
Piersi i dekolt

Rumieniec i zaróżowienie skóry na klatce piersiowej kobiety możesz zaobserwować podczas gry wstępnej. Te objawy powodują wzrost ciśnienia krwi i zmiany w jej przepływie oraz towarzyszące im przyspieszenie tempa oddychania. Potraktuj to jak cichą wskazówkę z jej strony, że jeżeli dalej będziesz robił to, co robisz, być może będziesz miał szczęście. A oto kolejny znak, że na nią działasz: kobiece piersi powiększają się o około 25%, kiedy atmosfera w łóżku robi się naprawdę gorąca.

Szyja 

Podczas ruchów przed orgazmem kobieta często dotyka swojego karku. Przytrzymaj mocno jej dłonie w punkcie, w którym je ułożyła i obserwuj, jak jej ciało wygina się w łuk. I, na miłość boską, nie przestawaj! Utrzymaj rytm i intensywność stymulacji aż do momentu, kiedy partnerka osiągnie orgazm.

Dłonie


Dłonie kobiet są o około 3 stopnie Celsjusza chłodniejsze od naszych. Kiedy kobieta jest zestresowana, bywa że ta różnica rośnie jeszcze bardziej. Aby ogrzać jej dłonie, nie nacieraj ich, tylko obejmij ją w talii. To podwyższy temperaturę jej ciała, a co za tym idzie - pozwoli skierować więcej krwi do jej dłoni.

Usta 

Są wyjątkowo wrażliwe, więc pierwsze dadzą Ci znać, że wzbudziłeś zainteresowanie. Rozchylanie warg, przygryzanie ich, zwilżanie i przesuwanie po nich czubkiem języka - wargi reagują na najmniejsze zmiany ukrwienia tam w dole. I odwrotnie. Namiętny pocałunek potrafi więc zdziałać cuda.
Men's Health 07/2006

Mowa ciała - dotyk

Spontaniczne okazywanie uczuć zazwyczaj odbywa się poprzez dotyk. Podanie ręki, uścisk przyjaźni czy miłosny pocałunek. Warto jednak pamiętać też o tym, że niepozorny dotyk może być także manipulacją czy zachętą do flirtu. Warto więc zwrócić uwagę na pewne zachowania, zwłaszcza podczas rozmów biznesowych. Co może zdradzać nasza mowa ciała?
Zabawa włosami

Kiedy w trakcie spotkań biznesowych zauważysz, że kobieta przeczesuje włosy, bawi się nimi, to możesz to odczytać jako oznakę flirtu. Inne sygnały, które mogą o tym świadczyć to także dotykanie ust, pocieranie ich, a także zabawa przedmiotami np. długopisem czy kieliszkiem.

Podanie dłoni

Mocny uścisk dłoni jest domeną ludzi pewnych siebie, ale także upartych, zdeterminowanych i umiejących walczyć o swoje . Zdradza on jednak otwartość na ludzi o lojalność. Delikatny uścisk zaś może cechować osobę o małej sile przebicia, której często brakuje asertywności, nieśmiałej.

Mowa rąk

Splecione ręce na klatce piersiowej to sygnał, że osoba nie jest otwarta na kontakt. Taka postawa jest zgubna zwłaszcza podczas negocjacji. Wskazuje na niechęć i zamknięcie się na propozycje. Taka postawa na randce natomiast daje nam sygnał, że osoba, z którą się spotkaliśmy może być typem introwertyka. Zanim jednak wyciągniemy wnioski, należy dobrze zapoznać się z przyczyną takiej postawy.
jejpsyche.pl

Kofeina nie pomaga wytrzeźwieć

Wypicie paru filiżanek kawy po kilku głębszych, nie pomoże ci wytrzeźwieć na tyle, byś był w stanie siąść za kierownicę, twierdzi nowe badanie.
Jak wykazały badania, alkohol może zmniejszać działanie kofeiny, ale kofeina nie zmniejsza zaburzeń w podejmowaniu decyzji, wywołanych przez alkohol.
Informacje te są szczególnie istotne dla młodych ludzi, którym proponowane są napoje o wysokiej liczbie oktanowej, z kombinacją alkoholu i kofeiny.
Kofeina co prawda zmniejsza efekt uspokajający alkoholu, ale nie poprawia funkcji poznawczych, co oznacza, że proces podejmowania decyzji może być upośledzony, mówi Thomas Gould, współautor badań opublikowanych w czasopiśmie „Behavioural Neursocience”. Ludzie zakładają, że nie są wcale tak pijani. Upośledzona spostrzegawczość, czas reakcji oraz decyzyjność, może prowadzić do złego wyboru. Należy również zaznaczyć, iż zazwyczaj pijemy więcej, gdy jest to mieszanka alkoholu z kofeiną, wyjaśnia.
Kofeina nie wpływa i na pewno nie zmniejsza poziomu alkoholu we krwi, nie wspomaga procesu decyzyjnego i czasu reakcji, co w konsekwencji może prowadzić do złych decyzji i srogich konsekwencji, dodaje Gould, dyrektor Brain and Cognitive Sciences na Temple University w Filadelfii.
Z powyższym stanowiskiem zgadza się prof. Jean Bidlack z University of Rochester Medical Centre w Nowym Jorku.
US Food and Drug Administration (FDA) prowadzi dochodzenie w sprawie bezpieczeństwa i legalności wytwarzania i sprzedawania popularnych napojów alkoholowych z zawartością kofeiny. W listopadzie br. FDA wysłała do 30 producentów wspomnianych napojów list, z pytaniem o bezpieczeństwo oraz na jakiej podstawie sądzą, iż te drinki mogą być sprzedawane.
Zgodnie z danymi FDA 26% studentów konsumuje napoje wysoko oktanowe.
Powszechnie panuje pogląd, że kofeina pomaga wytrzeźwieć, twierdzi Gould, ale badanie przeprowadzone na myszach przez jego zespół naukowy dowiodły, iż wcale tak nie jest…
Na potrzeby eksperymentu umieszczono myszy w specjalnie zaprojektowanym labiryncie, niektórym z gryzoni podano etanol lub kofeinę bądź ich mieszankę.
Myszy pod wpływem etanolu były mniej niespokojne i wykazywały mniejszą zdolność do nauki, choć częściej się poruszały, wpadając na przedmioty, które powinny widzieć. Kofeina natomiast wywołała stan niepokoju przy jednoczesnym zredukowaniu częstości poruszania się i zdolności do przyswajania wiedzy.
W momencie podania mieszanki tych substancji, etanol zmniejszył niepokój wytworzony przez kofeinę, ale kofeina nie cofnęła negatywnego wpływu alkoholu na naukę. Otrzymano za to niefrasobliwe gryzonie skłonne do podejmowania ryzykownych działań, nie zdając sobie z tego nawet sprawy.
Powyższe badanie stanowi kolejny dowód na to, iż osoby, które łączą kofeinowe napoje energetyczne z alkoholem, nieświadomie stawiają się w sytuacji zagrożenia z powodu upośledzonej umiejętności podejmowania decyzji oraz błędnego przeświadczenia, co do właściwej oceny swoich możliwości, stwierdził Jeffery T. Parsons z Hunter College w Nowym Jorku.

Śmiech to najlepsze lekarstwo

Już w 1923 roku podczas spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia Zdrowia Dzieci Charlie Chaplin stwierdził, że śmiech to najlepsze lekarstwo. Kolejne badania dostarczają nowych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Ostatnio naukowcy wykazali, że pacjenci z cukrzycą, którzy codziennie oglądają przynajmniej 30 minut programów komediowych, uzyskują lepsze wyniki leczenia niż osoby, które w terapii poprzestają tylko na zażywaniu leków.
Nie trzeba specjalnych badań na dużych grupach pacjentów, by poznać korzystne działanie śmiechu. Wystarczy sobie przypomnieć, o ile lepiej sami się czujemy po porządnym wyśmianiu się: mięśnie stają się mniej napięte, czujemy się spokojniejsi i mamy lepsze samopoczucie. To dzięki fizjologicznym zmianom, jakie następują w organizmie podczas śmiechu: wzrasta rytm serca, a dzięki temu również przepływ krwi, komórki ciała stają się lepiej dotlenione. Jest to też doskonałe ćwiczenie dla mięśni twarzy, brzucha i pleców.
Nauka na poważnie zainteresowała się śmiechem dopiero w latach 70., za sprawą książki „Anatomia Choroby” Normana Cousinsa. U tego pisarza i dziennikarza zdiagnozowano ciężką, nieuleczalną chorobę powodującą bóle kręgosłupa i częściowy paraliż, która w wyniku postępującej degradacji organizmu miała go ostatecznie zabić. Usłyszawszy taką diagnozę, Cousins z oburzeniem wypisał się ze szpitala i wiedząc, że ma niewiele do stracenia, postanowił leczyć się na własną rękę. Przepisał sobie terapię polegającą na śmiechu.
Znając wyniki badań potwierdzających, że negatywne emocje, takie jak strach czy lęk, mają wpływ na pogorszenie zdrowia, uznał, że pozytywne emocje mogą działać w odwrotny sposób, wzmacniając układ odpornościowy. Dlatego zamknął się w wynajętym pokoju hotelowym, otoczony książkami i filmami komediowymi. Wkrótce spostrzegł, że 10 minut zdrowego śmiechu pozwala mu na 2 godziny zapomnieć o bólu i zasnąć. Krok po kroku Cousins doprowadził do zupełnego wyleczenia dolegliwości. W ten sposób zasłynął w literaturze medycznej jako ten, który „wyśmiał się od śmierci”.
Naukowo można to uzdrowienie wyjaśnić pozytywnym wpływem endorfin – hormonów, które, uwalniane w dużych ilościach podczas śmiechu, wpływają na polepszenie samopoczucia i złagodzenie bólu. Dzisiaj jesteśmy świadkami kolejnych badań nie tylko nad zdrowotnymi funkcjami śmiechu, lecz także próbami wykorzystania ich w leczeniu i profilaktyce chorób.
Dobrym przykładem mogą być organizowane zajęcia „jogi śmiechu” (po angielsku: laughter yoga). Polegają z grubsza na tym, że grupa obcych sobie ludzi chodzi po pomieszczeniu z podniesionymi rękami, ściskając się wzajemnie i zanosząc się histerycznym śmiechem. Udowodniono korzystny wpływ tych zajęć na leczenie stanów obniżonego nastroju, obniżenie ciśnienia krwi, poprawę pracy serca oraz wzmocnienie systemu odpornościowego.

Źródła:npr.org; Daily Rekord; Foodconsumer

Ilustrowany kurs pływania cz. 1 - pomocne

Ilustrowany kurs pływania cz. 0 - pomocne

Jeszcze nie czas na wyjazdy plenerowe nad jeziorko, ale już czas nauczyć się pływać chociażby korzystając z basenu. Może w lato przytrafi się uratowanie jakiejś lepszej laski ;D A więc zamieszczę tutaj lekcje 0 czyli przygotowania, a później po kolei dalej. Poradnik jest konkretny i można z niego wiele wynieść. Pomocne nawet dla umiejących pływać, bo ma dużo szczegółów.
Co później jest zamieszczone w spis treści.

Uśmiechnij się! 6 ciekawych faktów na temat śmiechu

Dlaczego tak bardzo lubimy się śmiać? Co się dzieje w mózgu, gdy się uśmiechasz? Jeśli chcesz poprawić sobie humor i poznać ciekawostki na temat śmiechu, przeczytaj ten artykuł!
usmiech
Dlaczego tak bardzo uwielbiamy się śmiać? Co się dzieje w mózgu, gdy się uśmiechasz? Jeśli chcesz poprawić sobie humor i poznać ciekawostki na tematśmiechu, przeczytaj ten artykuł. Dzięki niemu docenisz jak ważny w Twoim życiu jest szczery, szeroki uśmiech :-)

1. Twoim uśmiechem sterują dwie grupy mięśni- jarzmowe większe oraz okrężne oka. Te pierwsze biegną po bokach twarzy, łącząc się z kącikami ust. Podczas uśmiechu odsłaniają one zęby i podnoszą kąciki ust. Mięśnie okrężne oka są odpowiedzialne za zamykanie powiek. Sprawiają one również, że w kącikach oczu pojawiają się zmarszczki. Ruch mięśni jarzmowych większych możemy kontrolować. Robimy to, gdy chcemy się sztucznie uśmiechnąć. Mięśnie okrężne oka działają niezależnie od naszej woli i pojawiają się tylko, gdy śmiejemy się szczerze. Tak więc gdy będziesz chciał wiedzieć czy ktoś się śmieje naprawdę, czy sztucznie- przyjrzyj się okolicom oczu. W śmiechu bez prawdziwej radości śmieją się tylko usta.

2. Uśmiech jest zaraźliwy. Naukowcy odkryli w mózgu „neurony lustrzane”, które są odpowiedzialne za rozpoznawanie emocji z twarzy drugiej osoby. Po takim rozpoznaniu uruchamiają oneobszary w naszym mózgu odpowiedzialne za te same emocje (wystarczy, że popatrzysz przez kilkanaście sekund na każde zdjęcie w tym artykule). Gdy więc widzimy uśmiech na twarzy innej osoby, nam również bardzo łatwo się uśmiechnąć- automatycznie czujemy radość. Uśmiech wpływa więc na zachowania innych ludzi i na ich reakcje na naszą osobę. Badania naukowe dowodzą, że jeśli śmiejemy się często, ludzie postrzegają nas jako bardziej przyjaznych, miłych i szczęśliwych.
usmiech2 
3. Śmiech to zdrowie. Uśmiechanie się wpływa bardzo dobrze na oddech. Podczas śmiania się szybciej oddychamy i jest to dobre ćwiczenie dla przepony, gardła, a także zwiększa dotlenienie krwi i jej przepływ. Według neurologa Henriego Rubinsteina minuta szczerego śmiechu to 45 minut późniejszego rozluźnienia.

4. Hormon szczęścia. Śmiech stymuluje wydzielanie się w mózgu hormonów zwanych endorfinami. Są to substancje chemiczne o podobnym składzie jak morfina i heroina. Działają one uspokajająco i wzmacniają układ odpornościowy.  Wydzielanie endorfin znacznie poprawia nam samopoczucie.

5. Sam fakt uśmiechania się, nawet sztucznego powoduje wydzielanie endorfin w mózgu. Uruchomienie mięśni odpowiedzialnych za uśmiech jest tak silnie sprzężone z dobrym samopoczuciem, że działa to w dwie strony. Jeśli więc chcesz się lepiej poczuć- uśmiechnij się kilka razy, choćbyś nie miał na to ochoty. Sprawdź to sam najlepiej już teraz :-)
usmiech3 
6. Towarzyski uśmiech. Badania dowodzą, że śmiejemy się znacznie częściej, gdy jesteśmy w towarzystwie innych ludzi, niż gdy jesteśmy sami. Robert Provine twierdzi, że jedynie 15% naszego śmiechu pochodzi z zabawności dowcipu! Coś w tym jest- zdarzyło mi się już kilka razy, że czytając jakiś kawał sam w domu jedynie lekko się uśmiechnąłem, a opowiadając lub słysząc ten sam dowcip w grupce ludzi płakałem ze śmiechu :-) Wychodzi na to, że śmiech ma ważną funkcję społeczną- jest to sposób na nawiązywanie więzi.

Wnioski? Są chyba oczywiste :-) Uśmiechaj się częściej! W mózgu będziesz tworzył wspaniałe koktajle chemiczne, a Twoi znajomi będą Cię postrzegać jako osobę bardziej towarzyską i przyjazną. Co więcej, im też poprawisz humor. Ty sam zaś będziesz czuć się dużo lepiej, bo nie tylko częściej będziesz szczęśliwy, ale również Twój organizm będzie zdrowszy.Gdziekolwiek więc teraz będziesz rozdawaj uśmiechy na lewo i prawo!

Dlaczego powinniśmy więcej się śmiać?

 Humor może poprawić pamięć. Humor może również pomóc nam być bardziej kreatywnym. Śmiech jest świetną drogą do rozładowania stresu, więc dlaczego by się nie śmiać więcej?

Od dawna jestem fanem rubryki w Reader's Digest "Śmiech, najlepsze lekarstwo" i czasem podejrzewałem, że śmiech był dla mnie czymś dobrym. Mimo wszystko, byłem wychowywany w duchu "rodzina, która się śmieje razem, pozostaje razem" i moja rodzina posiadała długą listę "naszych" żartów, które nie potrzebowały jakiś specjalnych okazji, tylko proste wyrażenia niekiedy wprowadzały całą rodzinę w śmiech. Jednakże, teraz moje podejrzenia, że śmiech jest zdrowy zostały poparte przez dowody naukowe.

Humor może poprawić pamięć.

To może wyjaśniać, dlaczego tyle reklamodawców spędza dużo czasu i wydaje mnóstwo kasy na śmieszne i przykuwające uwagę reklamy. Może to również wyjaśnić, dlaczego tylu z naszych ulubionych nauczycieli zdarzało się być zabawnym. Uczymy się podczas śmiechu i to nas wcale nie męczy!

Humor może również pomóc być nam bardziej kreatywnym.

Często humor sprawia, że patrzymy na siebie lub na świat w nieznacznie inny sposób, który może być zarówno pouczający i wyzywający dla naszych mózgów. Jeżeli jesteśmy rozbawieni, to jest bardziej prawdopodobne, że otworzymy swój umysł i pomyślimy poza nasz "obszar".

Śmiech jest świetnym sposobem dla rozładowania stresu.

Wiemy, że jest dużo innych sposobów, jednak śmiech jest społecznie akceptowany w większości sytuacji. Śmiech redukuje poziom pewnych hormonów stresowych. Dostarcza bezpiecznego uwolnienia dla strumienia hormonów stresowych, które wchodzą do akcji, kiedy jesteśmy w kłopotach lub zdenerwowani.

Śmiech również sprawia, że jesteś zdrowszy poprzez podwyższenie Twojego systemu odpornościowego.

Nieprawdopodobne, kiedy się śmiejesz, naturalni komórki-zabójcy, które niszczą nowotwory i wirusy wzmagają się i przynoszą równowagę dla wszystkich składników systemu odpornościowego, Ponadto, śmiech może również zapewnić bardzo dobry aerobik. Jest dużo więcej pozytywnych dla zdrowia efektów śmiechu, włączając w to zmniejszenie ciśnienia krwi, wzrost naczyniowy strumienia krwi i podwyższenie utlenienia krwi, które umożliwia ciału "zdrowienie".

Wspólny śmiech zacieśnia więzy między ludźmi.

Współpracownicy i rodziny, które śmieją się wspólnie, pracują częściej w zgodności, pokonują trudności bardziej skutecznie. Śmiech i humor mogą również otworzyć drzwi by dzielić się pomysłami i emocjami. Wielu ludzi czuje się bardziej komfortowo porozumiewając się i myśląc, kiedy nastój grupy jest weselszy i zrelaksowany.

W końcu, jest prawdą, że:

Śmiech może być świetnym antidotum dla depresji i nieszczęścia.
Kiedy śmiech nie może wyleczyć chemicznego braku równowagi, może poprawić Twój nastrój i podnieść cię na duchu. Często śmiech nie tylko pomoże wyjść ci z ponurego nastroju, ale jeszcze pomoże znaleźć rozwiązanie przyczyny Twojego nieszczęścia.

Podczas bycia ponurym i sfrustrowanym oraz braku odpowiedniego rozwiązania, śmiech pomoże podnieść się z dołka i pomoże silnie stąpać po ziemi, by zdobyć trochę nowych poglądów na owe sprawy. Pod warunkiem szczęścia, jest dużo łatwiej myśleć kreatywnie o problemach, niż kiedy Twój umysł jest przepełniony myślami o bezradności i bezwartościowości.

Czy wiedziałeś, że średnio śmiejemy się 17 razy dziennie? Zawyżasz, czy zaniżasz statystyki? Musisz spędzać więcej czasu z zabawnymi i wesołymi ludźmi lub po prostu tylko otworzyć się na humor dookoła Ciebie. Wprowadź więcej śmiechu do swojego życia, a wprowadzisz także więcej kreatywności, polepszysz pamięć, pozbędziesz się stresu, polepszysz swoje zdrowie i umocnisz swoje relacje ze znajomymi.

Krótka notka o autorze
Deanna Mascle ma nadzieję, że znajdziesz więcej powodów do uśmiechu na jej blogu - http://smilesbydawggone.com
Tłumaczenie: Radek_1
Artykuł znalazł i polecił Mariusz :)

Sposób na trwałe i prawdziwe relacje

Każde uczucie uczciwie i prawdziwie nazwane to szansa na budowanie lepszych relacji. Dlatego warto, a nawet trzeba uczyć się rozpoznawać uczucia i o nich rozmawiać. Z psychologiem i psychoterapeutą, Agatą Rusak o dylematach związanych w przeżywaniem i wyrażaniem emocji rozmawia Ewa Zbiegieni. 
 
Ewa Zbiegieni: Co to są uczucia i do czego są nam potrzebne?

Agata Rusak: Są to pewne stany psychiczne, nasze wewnętrzne informatory. Bardzo naturalne, często związane z odruchowymi reakcjami fizycznymi. Są też związane z naszymi potrzebami. To takie bity informacji, mówiące o tym, co aktualnie się w nas dzieje, i o tym, jakie są zagrożenia. Na przykład strach potrafi być bardzo mocnym informatorem o zagrożeniu, a zdrowy wstyd – o przekroczeniu granicy moralnej dobra i zła. Odróżniamy emocje, które są bardziej pierwotne, czyli właśnie strach, fascynację, gniew, od tych, które zawierają dużą dozę myślenia, wyobraźni. Niezwykle ważne jest widzenie ich najpierw w sobie, a następnie wyrażanie drugiemu człowiekowi tego fragmentu prawdy o sobie oraz o sytuacji między nami. W małżeństwie, w rodzinie jest to podstawą szczerego dialogu.
 
Czyli uczucia wiele mówią o nas samych?

Emocje i uczucia są moją własnością. One mówią dużo więcej o mnie niż o osobie, z powodu której je przeżywam. Jeśli odczuwam wobec kogoś fascynację, podziw czy złość, mówi to coś o mnie, nie o tej osobie, bo ja jestem właścicielem moich uczuć. Muszę brać odpowiedzialność za to, co się ze mną dzieje i pracować nad opanowaniem. Jeśli chcę, by drugi człowiek naprawdę mnie poznał i zaczął uczciwie wchodzić w relację ze mną, to mówiąc o swoich stanach emocjonalnych, przyznaję się do tego, co jest we mnie w danym momencie.
 
Nawet jeśli jest to uczucie negatywne?

Nie dzielimy uczuć na pozytywne i negatywne, bo nie podlegają one ocenie moralnej. Przychodzą bez naszej woli. Odpowiadamy tylko za to, co zrobimy z tymi uczuciami. Dlatego można powiedzieć, że są uczucia miłe i niemiłe w przeżywaniu oraz służące dobru lub nie. Takie, które zbliżają ludzi bądź oddalają, na przykład w małżeństwie. Każde emocje uczciwie nazywane dają szansę, że będą zbliżać, jeśli dwoje ludzi ma dobrą wolę oraz przyjmuje, że druga osoba posiada swój wewnętrzny świat. Ważna jest zgoda na tę nieidentyczność dwóch osób. Wyraża się ona w dużej mierze właśnie poprzez uczuciowość. Na przykład jedno dziecko w rodzinie jest bardziej ekspresyjne emocjonalnie, a drugie skryte, jedno lękliwe, inne bardzo wrażliwe. Różnice między ludźmi to są również różnice związane z przeżywaniem.
 
Często właśnie dziwimy się, że dzieci tych samych rodziców bardzo się różnią.

Błędem jest, gdy na przykład do przestraszonego dziecka mówimy: „No, czego tu się bać!” – zaprzeczając temu, co czuje. I dodajemy: „Zobacz, Jasio się nie boi, Zosia się nie boi, a ty się boisz”. Często, niestety, podchodzimy do innych z przekonaniem, że wszyscy mamy tak samo widzieć, czuć, oceniać sytuację. Bardzo ważny jest szacunek do tych różnic, związanych z temperamentem, przeżywaniem i wyrażaniem uczuć. Każdy z nas ma zupełnie inne formy wyrażania, ale bogactwo przeżywania mamy wszyscy tak samo duże.
Autor: Ewa Zbiegieni  
Źródło: Familia 

Po 3 godzinach nocą prowadzimy jak po alkoholu

Prowadzenie samochodu nocą przez 3 godziny powoduje, że kierowca jedzie tak źle, jak po pijanemu (Journal of Sleep Research).
 
Aby ocenić wpływ zmęczenia na jakość prowadzenia samochodu, naukowcy z Uniwersytetu w Utrechcie zebrali grupę 14 zdrowych mężczyzn w wieku od 21 do 24 lat. Pod nadzorem każdy jechał w nocy po autostradzie przez 2, 4 i 8 godzin. Poczynania młodych kierowców nagrywano i w ten sposób kontrolowano bezpieczeństwo jazdy. Panowie mieli pilnować stałej prędkości 130 km/h i trzymać się na środku pasa.
 
Po 2 godzinach jazdy po ciemku kierowcy popełniali takie błędy, jak gdyby w ich krwi znajdowało się 0,5 promila alkoholu. Po 3 godzinach było jeszcze gorzej – mężczyźni zachowywali jak pod wpływem 0,8‰. Warto przypomnieć, że w Polsce dopuszczalna norma alkoholowa dla kierowców to 0,2 promila. Typowe objawy przy zawartości alkoholu we krwi rzędu 0,8‰ to pobudliwość, obniżony krytycyzm oraz upośledzenie koordynacji wzrokowo-ruchowej (zaburzenia uwagi pojawiają się już przy 0,3‰).
 
Badacze zauważają, że kierowcy często nie są świadomi stopnia, do jakiego są zmęczeni i śpiący. Wg autorów opisywanego studium, nocą bez przerwy powinno się prowadzić maksymalnie 2 godziny.
 
 
 
 
 
Anna Błońska

Stres i sposoby radzenia sobie ze stresem.

Stres jest to wpływ otoczenia zmuszający organizm człowieka do zmiany zachowania w celu dostosowania się do nowej sytuacji, przeważnie przeżyć o ujemnym charakterze. W psychologii jest to dynamiczna relacja adaptacyjna pomiędzy możliwościami człowieka, a wymaganiami mu stawianymi.
 
Natomiast w medycynie stres to zaburzenie spowodowane czynnikiem fizycznym lub psychicznym. Śmiało można powiedzieć, że stresem rządzą hormony! Czynnikami powodującymi stres mogą być czynniki anatomiczne, fizjologiczne, umysłowe  lub fizyczne. Wyróżnić można trzy sposoby reakcji na stres. Pierwszy sposób to dystres, który jest reakcją organizmu na utrudnienie bądź zagrożenie i pojawia się w momencie zadziałania stresora. Kolejnymi sposobami są eustres mobilizujący do działania i neustres neutralny dla danej osoby, lecz dla innych osób dystresowy lub eustresowy.

Stres wiąże się z fizjologią organizmu, gdyż zawsze jest połączony z układem nerwowym. Poszczególne części ciała różnie reagują na stres, jest to tzw.  fizyczna reakcja np. serce zaczyna nam szybciej bić, a narządy płciowe produkują więcej hormonów. Innymi objawami są: napięte mięśnie, zaciśnięty żołądek, bóle głowy, intensywne pocenie, suchość w ustach, nadmierne wydzielanie śliny, bladość czy rumieńce na policzkach. Jak więc postępować, aby stres nie był dla nas męką? Przede wszystkim nie wystarczy go sobie tylko uświadomić, ważne jest działanie, które pozwoli nam na uniknięciu przykrych sytuacji związanych ze stresem.

Dobrym pomysłem jest codzienna gimnastyka lub co najmniej półgodzinny marsz na świeżym powietrzu, co pozwoli nam pozbyć się silnego napięcia, ponieważ ruch sprawia, że pozbywamy się z organizmu dużej ilości hormonów stresu i adrenaliny. Także oddychanie brzuchem pozwoli nam na uniknięciu stresu, gdyż właśnie takie oddychanie pozwala na całkowitą wymianę powietrza zalegającą w dolnej części płuc, a oddychanie piersiami jest płytkie, blokuje nasze kanały energetyczne i w konsekwencji nie pozbywamy się stresu.

Wydawać by się mogło, że towarzystwo innych osób może nas tylko jeszcze więcej zestresować, jednak obecność serdecznych i bliskich osób sprawia, że mamy poczucie bezpieczeństwa i czujemy, że jesteśmy potrzebni innym, co powoduje, że jesteśmy spokojniejsi. Picie ziół na uspokojenie i słuchanie relaksującej muzyki również pozwala na szybkie pozbycie się zdenerwowania i napięcia.

Najważniejsze jest jednak to, aby się nie poddawać i walczyć ze stresem, gdyż zbyt długotrwały stres może być niebezpieczny dla zdrowia psychicznego człowieka przede wszystkim może doprowadzić do zaburzeń lękowych takich jak nerwica i zaburzeń depresyjnych. Silny stres może stworzyć również ryzyko powstania zespołu stresu pourazowego i nie kiedy zaburzeń osobowości.



 
Daniela Kaczmarek

Depresjomania. Pół żartem, pół serio.

 Pół żartem, pół serio, o zawodzie psychiatry i psychologa
W 2009 roku zaobserwowano i opisano jednostkę kliniczną, która uchodzi uwadze wszystkich innych specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego. Być może jest tak dlatego, że to właśnie u nich ona najczęściej występuje, a jak wiadomo, chory rzadko jest krytyczny wobec własnych objawów. Grupa psychologów i psychiatrów jest również źródłem epidemii tej jednostki, żeby nie powiedzieć pandemii, infekuje bowiem całe społeczeństwo. Syndrom ten nazwano „depresjomanią”: depresjo - od depresji i jej wszechobecnego perceptowania oraz - manii - od manii jej diagnozowania.
     Depresjomanię cechują następujące objawy:
  • osoby nią dotknięte, we wszelkich przejawach cierpienia doszukują się pewnego zaburzenia pod nazwą „depresja” oraz starają się przekonać innych o tym, że cierpienie to choroba psychiczna,
  • wiele z nich prześciga się w wymyślaniu nowych form dla owego zaburzenia (wydaje się, że w zależności od osobowych predyspozycji, można wyróżnić przebieg lekki, umiarkowany i ciężki; w tym ostatnim dochodzi do tego, iż niektóre jednostki „widzą” depresję wszędzie i tworzą nowe jej kategorie, jak: depresja pourlopowa, jesienna, zimowa, poświąteczna itp.),
  • wszystkie chorzy twierdzą, że codziennie, w pracy, mają kontakt z produktem swojej fantazji,
  • zaburzenie wpływa na ich pracę zawodową - występuje kompulsywne diagnozowanie depresji, a ponadto wydaje się, że ma ono indukowany charakter - wszyscy są ze sobą zgodni i spostrzegają rzeczywistość w ten sam zniekształcony sposób - być może związane jest to z faktem, iż autorytety w dziedzinach, jakie reprezentują ci specjaliści, wyrażają zbieżne poglądy (zaburzenie to może być przenoszone drogą kropelkową, podczas wykładów – dane niepotwierdzone),
  • zaburzenie cechuje łagodna (niepsychotyczna) utrata kontaktu z rzeczywistością (występuje pewna nasilona gotowość percepcyjna do spostrzegania określonego zjawiska pod jego nieobecność - „chorzy” twierdzą np., że mogą coś zdiagnozować nawet wtedy, gdy zdiagnozować tego nie mogą – diagnozują np. „depresję bez depresji”),
  • gdy ktoś nie zgadza się z prezentowanym przez nich zdaniem, zaczynają czynnie reagować: piszą w internecie artykuły, piszą książki i wypowiadają się w telewizji - reakcja ta jest typowa dla bardzo wielu innych zaburzeń, i wyzwala podobne reakcje, gdy narusza się stabilność obrazu prezentowanego przez objaw,
  • ma miejsce brak krytycyzmu wobec objawów – probanci uznają swoje niepotwierdzone przekonania za element rzeczywistości,
  • jako dowód na swoje racje przedstawiają kryteria depresji umieszczone w klasyfikacji zaburzeń i chorób psychicznych ICD - 10, co sugeruje, że opisywana jednostka może mieć charakter „choroby zawodowej”, a także może świadczyć o słabym ego i niedostatecznie wykształconej umiejętności samodzielnego myślenia.
Kryteria dodatkowe:
  • objawy muszą utrzymywać się przynajmniej przez 6 miesięcy,
  • epidemiologia tego zaburzenia jest niezwykle rozpowszechniona, gdy ktoś nie wykazuje objawów diagnostycznych w tej grupie zawodowej można podejrzewać, iż nie jest prawdziwym psychologiem lub psychiatrą, nie pracuje zawodowo lub jest niedokształcony,
  • występuje całkowita niepodatność zmiany przekonań, nawet pod wpływem logicznych argumentów.
Mechanizm wewnętrzny:
  • prawdopodobnie ma tu miejsce zaprzeczenie rzeczywistości i reakcja pozorowana - im silniej jednostka jest wewnętrznie choć nieświadomie przekonana, iż w rzeczywistości depresja nie istnieje, tym silniej, gdy konfrontuje się ją z nieświadomymi treściami, broni swojego światopoglądu, dekompensuje się emocjonalnie i ucieka w świat fantazji „o depresji”,
  • być może, pewne znaczenie ma tu również lęk o charakterze fobii przed chorobą, co wiąże się z jej zgeneralizowanym spostrzeganiem nawet tam, gdzie jej nie ma,
  • występować może również racjonalizacja, jako element związany z tym, że brak jest wewnętrznej pewności istnienia depresji, a jednak wmawia się ją pacjentom w codziennej praktyce i czerpie z tego zyski (jednostki z lekką depresjomanią),
  • gdy objawom towarzyszy pracoholizm, może mieć on charakter ekspiacji związanej z poprzednim punktem.
Diagnoza różnicowa:
  • zespół urojeniowy, w którym choremu wydaje się, że jest psychologiem lub psychiatrą

Inspiracją dla tekstu była książka pt. „Toksyczna psychologia i psychiatria: depresja a samobójstwo”, w której dowiedziono m.in., że depresja to nic innego, jak naturalne, ludzkie cierpienie.

Mit antydepresantów

Depresja jest w dzisiejszych czasach schorzeniem powszechnym. Wielu ludzi nie mogąc sobie z nią poradzić sięga po antydepresanty – lekarstwa, które poprzez wywołanie określonej reakcji neurochemicznej w mózgu, mają spowodować powrót do emocjonalnej równowagi i kompletne wyleczenie się z depresji.

Dr. Irving Kirsch, syn żydowskich emigrantów z Polski, profesor psychologii na angielskim uniwersytecie w Hull a także profesor University of Connecticut w USA, w swojej najnowszej książce: „The Emperor’s New Drugs”, udowadnia, że depresja nie ma nic wspólnego z zachwianiem równowagi chemicznej w mózgu i dlatego leczenie jej antydepresantami jest kompletną pomyłką. Nawet jeśli w wielu przypadkach antydepresanty pomagaja wyleczyć depresję, nie jest to nic innego jak zwykły efekt placebo.
Dr. Kirsch studiował działanie efektu placebo na długo przed tym zanim zainteresował się antydepresantami. Placebo jest fascynującym zjawiskiem. Polega ono na tym, że podaje się choremu substancję, która jest absolutnie obojętna dla jego organizmu a jednak wywołuje ona szereg efektów, które zależą od tego na ile osoba, która przyjęła dany „lek”, wierzy w jego moc sprawczą. Na to, aby wywołac w chorym tak silne oczekiwanie składa się wiele rozmaitych elementów. Nie tylko istotna jest argumentacja lekarza, który jest w stanie przekonać pacjenta do tego, że lek (którym w rzeczywistości jest placebo) jest w stanie zdziałać cuda, ale także takie szczegóły jak kolor tabletki, fakt czy jest to kapsułka, drażetka czy też lek jest podawany w zastrzyku.
W czasie kuracji z udziałem placebo dzieje się często tak, jak obiecuje to doktor i pacjent czuje sie z dnia na dzień lepiej nieświadomy, że tak naprawde tym lekiem jest np. obojętna dla organizmu sól fizjologiczna. Placebo sprawdza się znakomicie lecząc ból, depresję, lęk, astmę, ale także pęknięte kości (!). Nie ma jednak reguły, że w każdym przypadku placebo zadziała tak samo. Mimo to sam proces jest zdumiewający, gdy mózg po podaniu placebo, które np. ma być teoretycznie silnym lekiem a astmę, jest w stanie wyprodukować efekt identyczny z tym, jaki daje autentyczny lek przeciwko astmie. Jaka jest zasada takiego działania – dla nauki wciąż pozostaje to tajemnicą.
Dr. Irving Kirsch, będąc psychologiem klinicznym, w sposób naturalny zainteresowany był zastosowaniem placebo w swojej specjalności. Przez lata zapisywał jednak swoim pacjentom antydepresanty, będąc przekonany o ich skuteczności. Mimo fascynacji efektem placebo, nie widział większego zastosowania tej techniki u osób cierpiących na depresję. Placebo działa w przypadku ludzi, w których da się wzbudzić optymizm i nadzieję. Ludzie chorzy na depresję to ludzie, którzy tej nadziei nie mają. Widzą oni świat w ciemnych kolorach a swoje własne życie bez sensu i szansy na poprawę. Dlatego poprzez podanie leku, starano się zmienić balans chemiczny w mózgu i wzbudzić nadzieję, która sama w sobie jest początkiem kuracji.
Dr. Kirsch badając to zjawisko zaczął analizować wyniki badań klinicznych, w czasie których testowano na pacjentach chorych na depresje, skuteczność poszczególnych środków antydepresyjnych. Badania dla dr. Kirscha były o tyle interesujące, że w czasie prób stosowano również (dla porównania) placebo. Analiza tych danych ogromne zaskoczyła doktora, gdy okazało się, że skuteczność wszystkich antydepresantów w żaden sposób nie pokrywa się z obietnicami składanymi przez firmy farmaceutyczne, w efektownych reklamach telewizyjnych.

Analizując dane pochodzące z badań klinicznych poszczególnych antydepresantów, dr. Kirsch doszedł do wstrząsającego wniosku, że 75% pozytywnych reakcji na lek okazało się być efektem placebo! Innymi slowy 3/4 całego efektu pochodziło z przeświadczenia pacjenta, że tak doskonały lek musi pomóc. Tak więc najważniejszym elementem całej terapii była wiara w poprawę stanu zdrowia. Zaskoczony takim obrotem sprawy dr. Kirsch, jeszcze raz przeanalizował dane kliniczne i jego wnosek był jeszcze bardziej radykalny. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki jakie wpływały na poprawę zdrowia pacjenta, procent skuteczności placebo okazal się być jeszcze wiekszy siegając 100%!!!

Nie oznacza to, że środki farmakologiczne nie oddziaływują na zdrowie człowieka. Z całą pewnością ich działanie nie jest dla organizmu obojętne. Specyfiki takie jak Paxil czy Zoloft tworzą jednak przede wszyskim… skutki uboczne. Są przyczyną zaburzeń na tle seksualnym, powodują bezsenność, suchość w ustach, drgawki, myśli samobójcze – lista tych skutków jest bardzo długa. Jedno z badań nad skutkami ubocznymi antydepresantów znalazło ich wpływ na to, że ludzie o orientacji heteroseksualnej, nagle ulegają fascynacji do własnej płci tworząc związki gejowskie. Po odstawieniu leków, wszystko wracało do normy. Antydepresanty mogą wywołać także stany maniakalne, w których ludzie stają się groźni nie tylko dla samych siebie, ale także dla otoczenia. Placebo – z drugiej strony – nie ma żadnych skutkow ubocznych.
Aby wyleczyć z depresji trzeba pacjenta przestawić z cyklu negatywnego na pozytywny. Trzeba dać mu nadzieję, która rozpoczyna efekt domina i leczy depresję, przełamując zaklęte koło choroby. Ludzie, którym pomogły antydepresanty nawet nie zdają sobie sprawy, że najbardziej aktywnym skladnikiem leku jaki zażywali, byli oni sami a nie lekarstwo.
Panuje mocno utrwalona opinia, że przyczyną depresji jest brak serotoniny, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za stymulacje komórek nerwowych. Najbardziej popularna grupa antydepresantów to tzw. selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu, zwane powszechnie od angielskiego skrótu – SSRI. Ich zadaniem jest zwiększanie stężenia serotoniny wewnątrz szczeliny synaptycznej, przez co dłużej pobudzana jest komórka odbiorcza. Uznanie serotoniny za centralny punkt leczenia depresji, jest wg. dr. Kirscha – mitem. SSRI promowane przez rożne firmy farmaceutyczne różnią się od siebie składem chemicznym – tak więc ich działanie powinno być niejednolite. Jedne środki powinny działać lepiej a inne gorzej. Tymczasem wg. badań klinicznych wszystkie działają identycznie. W każdym przypdku – nieważne czy mamy do czynienia z Zoloftem czy Paxilem wg. badań klinicznych 60% pacjentów odczuwa po zażyciu takiego leku poprawę.
SSRI na dodatek nie są jedynymi antydepresantami stosowanymi w kuracji depresji. Obok nich istnieje także grupa leków zwana SSRE (selektywne podwyższacze zwrotnego wychwytu), których działanie jest odwrotne w porownaniu do SSRI. Ich zadaniem jest zmniejszanie produkcji serotoniny w mózgu. Takim lekiem jest np. francuski Tianeptine. Badania kliniczne nad tym antydepresantem wskazują, że skteczność dzialania Tianeptine osiąga 60%! Podobny sukces osiągają trójcykliczne leki przeciwdepresyjne, które stymulują inne niż serotonina neuroprzekaźniki. Badania kliniczne wskazują więc, że uznawanie neuroprzekaźników za centralny element leczenia depresji jest tragiczną pomyłką!
Firmy farmaceutyczne szybko zorientowały się, że produkowane przez nich antydepresanty nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań i jedynym pozytywnym efektem jaki wnoszą jest efekt placebo. Jednak udało im się bardzo długo utrzymać wiedzę na ten temat w całkowitej tajemnicy. Na badania i promocję wydano krocie, wiec nie można było porzucić produktu, który tym samym przyniósłby kolosalne straty. Badania kliniczne leku tworzą materiał wyjściowy, na podstawie którego dopuszcza się dany lek do sprzedaży. Instytucje, które wydają takie zezwolenie (w USA jest to FDA) niemalże w każdym przypadku finansowane są w dużej części przez koncerny famaceutyczne co zamyka koło. 40% budżetu amerykańskiej FDA pochodzi z takich właśnie funduszy. Oznacza to, że dla urzędników ważniejsze stały się firmy farmaceutyczne niż zwykli, szarzy obywatele. Doszlo do tego, że kiedy w 2006 r niektóre firmy chciały ogłosić, że nie wszystkie badania kliniczne zakończyły się sukcesem – FDA stanowczo zaprotestowało i wręcz zmusiło je do zaniechania takich zamierzeń.
Depresja jest straszną chorobą. Jest ciemnością, która zabija światełko nadziei. Dlatego dr. Kirsch wcale nie namawia do kategorycznego odrzucenia antydepresantów. Jeśli komuś pomagają, to powinienien je dalej przyjmować. Nie zmienia to jednak faktu, że cała ta pomoc jest efektem placebo, tym razem w parze ze skutkami ubocznymi.
Nie ma całkowitej pewności czym jest depresja i jak ją leczyć. Zanim sięgnie się po antydepresanty, zawsze warto spróbować innych metod, takich jak ćwiczenia fizyczne. Ćwiczenia takie sę niezwykle efektywne w walce z depresją, bo wspomagają produkcję endorfin i wydalanie toksyn z organizmu. Jedyne skutki uboczne ćwiczeń to przyrost masy mięśniowej i ubytek tłuszczu. Niektórzy próbują walczyć z depresją za pomocą diety – ale póki co, żaden rodzaj diety nie wykazał skuteczności takiej metody. Można także zdecydować się na psychoterapię. Psychoterapia aplikowana regularnie, na długo utrzymuje ludzi poza stanami depresyjnymi. Niekiedy jest to kilkadziesiąt lat! Tymczasem w przypadku stosowaniu Prozacu, nawet gdy terapia skończy się całkowitym wyleczeniem, depresja wraca zwykle po dwóch latach…

Dwie krótkie notki na temat wniosków dr Irvinga Kirscha zamieszczona na Nowej Atlantydzie wzbudziły zainteresowanie ale także i sporo kontrowersji. Dlatego chciałbym dodać jeszcze kilka wyjaśnień. Jest to o tyle ważne, że rozmawiamy tu o krytycznym spojrzeniu na obecny sposób leczenia depresji i o ile mój wpis nie pretenduje do tego, aby zmienić radykalnie podejście do antydepresantów – to pokazuje je w innym świetle na podstawie badań psychologa klinicznego, który z pewnością jest osobą kompetentną w tym temacie. Miliony chorych bierze antydepresanty wierząc, że im pomagają. Tysiące lekarzy nie jest w stanie pogodzić się z myślą, że tak naprawde zapisują swoim pacjentom zwykłe placebo.

Dostałem kilka gorzkich listów od osób cierpiących na depresję, które twierdzą, że bez antydepresantów po prostu nie byłyby w stanie przeżyć następnego dnia i nie wierzą, że aby poczuć się lepiej – same siebie oszukują biorąc placebo.
Kiedy dr. Kirsch ogłosił wyniki swoich badań, podchodzono do nich z wielkimi wątpliwościami. Trudno było uwierzyć, że produkty sławnych i renomowanych firm farmaceutycznych nie tylko nie pomagają w zwalczeniu choroby ale jeszcze – poprzez skutki oboczne, mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie. Takie wątpliwości miał rownież dr. Kirsch i aby mieć absolutną pewność co do swoich wniosków, do badań zaprosił innych lekarzy. Ci szybko – na podstawie danych z badań klinicznych leków – potwierdzili podejrzenia Kirscha!
Kropla drąży skałę i wiedza o tym, czym naprawdę są antydepresanty, powoli zaczęła docierać do powszechnej świadomości. Dr. Kirsch wyniki swoich analiz opublikował w fachowej prasie medycznej a stamtąd trafiły one na czołówki angielskich gazet i wielu lekarzy podeszło do tych badań bardzo serio.
Przeprowadzono sondę wśród tych lekarzy, którzy zapoznali się z wnioskami dr. Kirscha i 40% z nich przyznało, że zaproponowali oni swoim pacjentom alternatywyną do antydepresantów terapię.
Ci, którzy uznają, że czas zerwać z antydepresantami nie powinni tego robić bez wiedzy i pełnej akceptacji prowadzącego leczenie lekarza. Antydepresanty silnie uzależniają i nagłe ich porzucenie może sprawić, że depresja będzie po prostu nie do zniesienia. Dołączają się do tego halycynacje i zaburzenia koncentracji. Ilość zażywanych antydepresantów powinno się zmniejszać stopniowo i cały proces zabiera od 3 miesiecy do roku. Wiele informacji na ten temat można znaleźć w książce dr. Josepha Glenmullena „Coming off Antidepressants”
Dr. Kirsch w młodości sam cierpiał na depresję, dzięki czemu jest w stanie zrozumieć to, co przeżywa leczony przez niego pacjent. Do swoich wniosków doszedł na podstawie analizy badań i testów klinicznych, przeprowadzonych przez producentów leku. W badaniach tych używano także placebo aby wykazać stopień aktywności leku co znacznie ułatwiło tą analizę. Dostęp do tych badań ma każdy lekarz prowadzący działalność naukową. Największy problem leży w instytucjach, które dpopuszczają leki do sprzedaży. Pozwala im się podejmować takie decyzje mimo oczywistego konfliktu interesów, bo w ich skład często wchodzą ludzie, którzy pracowali poprzednio dla firm farmaceutycznych.