Magiczne przygody Kubusia Puchatka rozdz.19/32 +16
Część dziewiętnasta: ALIEN
Była piękna wiosenna noc. Przez ciszę oraz mrok Stumilowego Lasu przedzierały się okrzyki i śpiewy wydobywające się z domku Prosiaczka.
- He, he... to jest zajebiste! - podniecał się Królik.
- No, mówiłem wam, - przymrozki, nie przymrozki, ale zawsze trzeba mieć swoje "drzewko szczęścia" - stwierdził Kłapouchy, trzymając w pysku faję XXL (hit sezonu, prosto z Zakopca) napełnioną trawą.
- Pszyjszła do mnie... nie wiem skąd - zaczął podśpiewywać Królik - zawróciła w głowie tak dokładnie, teraz wiem to jest to jest to... ooooo GAŃDZIA!!!
Z nieprzeniknionych obłoków dymu wyłoniła się postać Prosiaczka.
- Eeeee... emmm... ehym - zaczął mamrotać.
- Grasz w zielone? - zapytał Królik - mejd in Kłapouchy's doniczka!
- Hę - nie kontaktował Bekon, trzymając w łapkach ostatnią flaszkę Króliczanki (bimbru, który od pewnego czasu pędził Królik) - Fcecie chłopaky?
- Dawaj no tu - Kłapouchy wziął parę łyków, po czym zdziwiony stwierdził - hem? Bekon, cos ty tam nalał? Kopie jak chuj!
- Hreed... Bull... - przeliterował Prosiak, po czym nieprzytomny wyrżnął w podłogę.
- Hhehe, po tym enerdży drinku Prosiaczek będzie miał kaca przez trzy dni - zaśmiał się Królik - ale jeśli o spiryt chodzi, to jest problem - kartofle się skończyły, zgniłe jabłka też.
- A te ruchane marchewki? - sapnął rozgniewany Kłapouchy - nie przejdą?
- Ta... chcesz z marchewy robić Bollsa?! - Królik nie znosił braku poszanowania - "łódki w lodzie" z marchewką mu się zachciewa!
- To niedobrze... cholera, noc jeszcze młoda, a tu nie ma nawet kropelki - Kłapouchy zaczął szybko łapać deprechę.
Kilka metrów dalej Puchatek i Tygrysek siedzieli przed telewizorem i oglądali film na wideo. W związku ze słabą widocznością, wynikającą z przesycenia powietrza oparami spirytusu i dymku z fajki Kłapouchego, nasza dwójka siedziała pół metra od ekranu.
Tanija agencija, ukraińskoje prezentijat... Sex-files - zadudniło z głośnika.
- Eee... ehehe... goła kosmita - zaśmiał się wieśniacko Kubuś - ty, włochate, zielone, melony ma!
Nie spotkało się to z żadną reakcją Tygryska, który siedział nieprzytomy, wspierając się czołem o kineskop telewizora "Rosyjskoje-reaktoroje".
- Mulder nie! - wrzasnął nagrzany Puchatek - ona ma druta, uciekaj!
- Kurwa! - zaryczał rozjuszony Kłapouch - nie ma już spirytu, dopiero północ, a spirytuala nie ma! - lamentując, rzucił pustą butelką w kierunku telewizora.
Tygryskowi przypadła bohaterska rola ochrony kineskopu; wypełnił ją mimowolnie obrywając flachą w głowę.
- W dupę ją Scully, w dupę! - kibicował nieporuszony Puchatek - za Muldera!
- Auu - jęknął Tygrysek wyrwany siłą z tripa.
- O faken, nie działa, co jest? - zdziwił się Kubuś - wideo Prosiaka znów wciągnęło kasetę! Najlepszy moment był! Kurwa jego mać!
Tygrys zaczął dochodzić do siebie:
- Mój łeb - syknął - skąd taki kac? - dawać flachę!
- Nie-e-ma - powiedział z desperacją Królik.
- Jak to:. "nie-e-ma"? - krzyknął w przestrachu Puchatek - ale mi trzeba!
- Słyszeliście ochotnika - warknął Tygrys, który przypomiał sobie, że Puchatek mu zeżarł ostatniego kwasika trzymanego na "po podróży".
- Dobra, nie kłóćcie się... lepiej obaj pójdźcie, i to biegiem, chyba zaraz lunie - wymędrkował Kłapouchy.
Kuba i Tygrys zygzakując pobieżeli do Buttleyem BabyJagi.
- Te, Tygrys, zapierdalaj szybciej bo mokną mi jaja - zadygotał Kubuś - ja no bym normalnie, te jebane chmurki zajebał (środki artystycznego wyrazu nie były mocną stroną misia).
Niedługo obaj dotarli na Piwną Górkę.
- Abrakadabrachokuspokuskonstantyneapolitańczykowianeczkitrzy! (kurde) - mieszał się Puchatek - chcemy trzy sześciopaki winobluszczywin Herakles!
- Kurwa! - z jękiem otworzyły się drzwiczki chatki na kurzej nóżce i wygramoliła się z nich zaspana Abrakadabra - kurwa, te debile przerwały mi sen - Tygrys łap! - rzuciła z góry towar wprost na Tygryska - I nie budźcie mie kurwa więcej! - zatrzasnęła drzwiczki.
- Ałł - zajęczał posiniaczony Tygrysek - szacunku dla klienta, to za cholerę w tym posranym kraju.
Obciążeni flaszkami niebiańskiego trunku bohaterowie skierowali się w kierunku domku Prosiaka.
- Hmm - stwierdził Misiek - Tygrys, nie dawaj mi więcej kwasów. Czy mam zwidy czy tam stoją jebani kosmici?!
- Spoko, też ich widzę - potwierdził Tygrysek - to nie ufoki tylko Ukraińcy z Czarnobyla.
W mgnieniu oka ku naszym towarzyszom zbliżyły się dwie świecące w mroku lasu postacie.
- Witajcie, wy ziemskie pokraki - powiedział ufok podobny do krzyżówki Krzysia z Obcym 4.
- Jesteśmy przedstawicielami Pederacji Międzygwiezdnej - dodał Alien - to właśnie my zwiedzamy najdalsze zakątki wszechświata w poszukiwaniu nowych destylatornii, kosmicznego spirytu, nie odkrytych melin, to my, nikt inny, podążamy tam gdzie żaden żul nie puścił jeszcze pawia - kończąc kwestię, obcy rzygnął niebieskim glutem - Jestem Mr. Zboq.
Obok niego stała istota, ku uciesze Tygrysa, łudząco podobna do zielono-skórej, pokrytej lepką substancją Britnej Śfirs.
-A ta, to porucznik O'Hera - dodał przybysz - dostaliśmy cynk, że w tej zapadłej galaktyce niejaka BabaJaga manufakturuje płyny alkoholopodobne znane jako Heracles - Classic Płońsk Aperitif - stwierdził - jesteśmy tu po to, by zająć towar do szczegółowych analiz i zanihilować istotę znającą jego skład w celu zatarcia poszlaki.
- O faken, anal... co? Tygrys, mamy problem - szepnął Puchatek Tygryskowi, ten jednak był hipnotycznie zapatrzony w towarzyszkę Zboqa. - Co, ona? Pojebało cię na prążkowany ryj?
- A więc gdzie do kurwy nędzy jest Abrakadabra, wy jebane żule? - zapytał uprzejmie Obcy.
- Co kurwa? - ocknął się Tygrys - eeee nigdzie, my tylko po... ja pierdolę niepowiem jak... - nie dokończył, gdyż w tym momencie szarpnął nim promień fazera porucznik O'Hery.
- A te Heraklesy to gdzie taszczycie? Co? - dodał Obcy.
Podgotowany Tygrys zaczął coś niezrozumiale pieprzyć:
- Wiesz co mała? Stoi mi pała... Nie no kurwa, znam takie miejsce w które mógłbym cię kochać i jebać, i p... - jebnął nieprzytomny pyskiem o ziemię.
- A może i ciebie cipo mamy też wyłączyć? - zapytał Zboq trzęsącego się misia - gdzie Chuj?
Choć Kubuś był misiem o bardzo małym rozumku (wypalonym siarą), jednak doskonale wiedział, że w tej sytuacji najlepszą metodą obrony swych praw będzie ucieczka. Podjął kilka anemicznych kroków wstecz i dał nura w zarośla.
- Nie mamy czasu na tego małego skurwysyna - powiedziała O'Hera - moc destylatorów denaturatowych drastycznie spada, bierzmy lepiej tego prążkowanego ciecia na spytki.
W tym czasie Kubuś zapierdalał na swoich jakże skacowanych nóżkach, by ostrzec brygadę.
Po chwili wpadł do chatki Prosiaczka:
- Oni, kurwa, pedały, Ukraińcy - nie mógł dojść do siebie Misiek.
- Ty debilu, kurwa ocipiałeś, czy co? Gdzie wino? - przeszedł do konkretów Kłapouchy - Głowę mam jak ze szkła!
- Te, te Ukraińcy zajebały Tygrycha i Heraclesa, i chcą jeszcze Babejagę - wystękał Kubuś.
- Dobrze, rozumiem Tygrysa, ale Babejagę? - nie mógł pojąć Prosiaczek - I ty im na to tak sobie, jak gdyby nigdy nic, pozwoliłeś?
- A co, czy widok Britnej Śfirs z czułkami na silikonach i giwerą w łapach napajał by cię optymizmem? - zajęczał Puchatek.
- Ja pierdolę... nie pierdol - błysnął intelektem Królik.
- Idą na Piwną Górkę, zajebią Babejagę i...
- ...Nie będzie już więcej Heraclesa! - zatrząsł się Królik.
- If so, a mans got to do, what a mans got to do - sapnął Kłapouchy - Ale jak zapierdoliłeś Tygrycha i wychlałeś całe wino, to pomyśl sobie że już jesteś martwy - wycedził. - Oki, za godzinę spotykamy się tutaj, z wyposażeniem.
I tak nasi przyjaciele rozeszli się do domków w poszukiwaniu narzędzi krzywdząco-niszczących.
- No dobra - zaczął Kłapouchy - Puchatek bierze kałasza, Prosiaczek ma swoje Uzi, Królik ty cherlawa pokrako, bierz wiadro granatów... dobrze że ich nie wyrzuciłem - wycedził Osioł przez zęby, czyszcząc swego obrzyna.
Wkrótce nasi bohaterowie ruszyli mężnie ku drodze chwały, by wyrwać przyjaciela z Obcych rąk.
Wstawał już świt gdy brygada dotarła na miejsce przeznaczenia.
- O faken, słyszę. - syknął przez zęby Królik.
- A co? - zapytał się niepewnie Kubuś.
- A kurwa twoi znajomi robią coś z Tygrysem, słysze jakieś głuche kołatanie.
- I co? Nadal nie chcesz mówić? Porucznik O'Hera! Jeszcze jedna lewatywa dla naszego małego przyjaciela - krzyknął podniecony Zboq.
Tygrys żył, ale jego sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Był związany iście pedalskim rzemieniem, a gumowa rura łączyła jego dupsko z pompą hydrauliczną i butelką wina.
- Upijają go przez niebyt... eee znaczy odbyt - Puchatek był cokolwiek zaszokowany.
- Ojejkujejkujejku. Kurwa jego robiona. To nasz Herakles - zadrżał Prosiak.
- Wyciągam ogólne wnioski, iż praktyki "Gadająca pompka" nie działają na naszego przyjaciela - stwierdziła podniecona Britnej.
- A więc protokół piąty - Alien zacisnął swoje zielone odnóża - O'Hera, proszę umieścić paralizator jonowy w odbycie obiektu!
- Baby dont cry, pray to lord high, we aint gonna die - jak zwykle podśpiewywał przed akcją Kłapouchy.
- Nie wytrzymam! - wrzasnął nagle Królik, demaskując przy tym dyskretną akcję ratunkową - Kurwa! My tu się o ciebie Prążkojebie boimy, a ty se tu z tymi ciotami robisz dobrze, co?!
- Marchewa... cię pojebało? - sapnął skulony Prosiak.
- Co? There are more of them? - niedowierzała O'Hera - jesteśmy otoczeni!
- Nie trzeba było tak go długo dupczyć - krzyknął Zboq.
- Ale to była przecież standardowa procedura public relations: łelkam in piss.
- Zamknij dziwko ryja! - warknął Zboq, którego zaniepokił wyłaniający się z kałachem w łapkach Puchatek.
- O panowie, robi się zadyma - uśmiechnął się Kłapouch - zupełnie jak w Aliens vs Wibrator.
- Chuj ci w ucho ty wełniany zboczeńcu! Nie bez powodu tak cię nazywają - krzyknęła O'Hera do Zboqa - odkąd wyżebrałeś dupą stanowisko pierwszego kapitana, ci tylko wazelina i odbytnicze imprezki w głowie!
- Hehe... on mi normalnie tym gejowskim ryjem Krzysia przypomina - zasapał Króliczek.
- Eee, wykluczone. Pipa ciężko dorabia u pana Sowy, odkąd ten sukinsyn otworzył podziemny klub dla pedofilów - zaprzeczył z diabolicznym uśmiechem Kłapouch.
- Kurwa oni się wydzierają, a mnie głowa pęka - przypomniał sobie o kacu Prosiaczek - konflikt międzygwiezdny? Fakit. Die alien scumm! - krzyknął chwytając w łapki ukochane Uzi.
- Zaraz ci dojebie z pejcza w twoje niepokorne latexy - Zboq nie dokończył konwersacji z międzyplanetarną odmianą Britnej, gdy Prosiaczek celną serią odzielił jego głowę od reszty ciała.
Obcy padł na ziemię, a jego zwłoki błyskawicznie zamieniły się w bulgoczącego, zielonego gluta.
- Oto koniec tyrana - powiedziała z uśmiechem O'Hera - Jak mam wam dziękować? Uwolniliście mnie oraz Federację od dowództwa zboczeńca, komucha, pokraki i ostatniego debila. Dzięki wam nadejdą dla wielu istnień upojniejsze czasy. W podzięce zwrócę wam dziesięciokroć utraconych winobluszczywin. Wasze imiona oraz Heracles - Classic Płońsk Aperitif zasłyną na cały wszechświat, po wsze czasy.
- A może tu i teraz - sapnął uśmiechnięty, aczkolwiek wymęczony Tygrysek.
- Siat da fak ap! Ty już swoje miałeś - nie krył oburzenia Kłapouchy - a zresztą - syknął pod nosem - jak on mógł, na widok tej zdziry chce mi się rzygać.
- Pa, skarbie - zwróciła się Britnej do Tigera - Scotty Pick me up!
- No i patrzcie... rozpłynęła się, gdyby nie ta góra Heraklesów pomyślałbym, że to jakiś jebany sen - stwierdził Kubuś.
- No to się lepiej kurwa obudź, jest siódma rano, ziąb, że gały ściska, o kacu nawet nie wspomnę - mruknął Kłapouchy.
- Nie wiem jak wy, ale ja się czuję kurewsko dumny - wyskoczył Prosiaczek.
- No dobra hero, ale mogliście się ździebko matkojebcy pośpieszyć! I mnie kurwa rozwiążcie! - Tygrysek poczuł, że ma dość całej sytuacji.
- Fajnie było? - wycedził troskliwie Prosiaczek.
- Ten zboczeniec wyraźnie chciał się do mnie dobrać, ale ona, ach, najwyraźniej nie chciała go do mnie dopuścić.
- Nie fantazjuj, lepiej zastanów się jak my to wszystko zabierzemy - mruknął Kłapouchy spoglądając na stojącą obok górę win.
- Najpierw przetestujmy, czy aby na pewno nie podróba - zatroszczył się Prosiak.
I tak mimo porannego chłodu nasza brygada zajęła się kontrolowaniem flaszek. Po osuszeniu kolejnej stwierdzali, że była w porządku i przechodzili do wnikliwej analizy następnej. Pierwszy zaczął odpadać Tygrysek:
- Nie pokonali nas Obcy, to kurwa pokona nas pogoda - zaczął marudzić - trzeba jakoś zabrać te flachy do domu.
- Spoko, to tylko po 15 sześciopaków na głowę, tylko gdzie to pomieścimy? - zatroskał się Prosiaczek.
- Odwiedzimy naszego kumpla Krzysia, zobaczymy jak się miewa - z uśmiechem zaproponował Puchatek - i dyskretnie go wyjebiemy... gołego na dwór.
I tak nasza niestrudzona drużyna, z chwałą w zdezelowanych spirytem sercach, z ciężarem zdobytych winobluszczywin, podążyła raźno przed siebie.
Prześlij komentarz